Nowy rozdział w starym stylu

Nowe mieszkanie, nowy etap w życiu.

Pozwólcie, że napiszę słów kilka o tym, jak to się zaczęło..


   W starych kamienicach zakochana jestem od wielu lat. Odkąd pamiętam zawieszałam wzrok na przedwojennych elewacjach, obfitujących w sztukaterie, kroksztyny, zdobną stolarkę, czy piękną metaloplastykę. Zawsze zachwycały mnie kamienice z wykuszami. Dawniej nawet nie wiedziałam, jak się zwą.. ;) 

   Dwa lata temu, mieszkając w niespełna 45-metrowym mieszkanku, pomyślałam, że dobrze byłoby mieć sypialnię i, bodaj malutką, pracownię. Zaczęłam szperać w ogłoszeniach biur nieruchomości. Skupiłam się na mieszkaniach w przedwojennych kamienicach, takich do remontu. Ku swojemu zaskoczeniu znalazłam dość sporo ogłoszeń. Kilka z nich postanowiłam sprawdzić. 

   Niemałe zaskoczenie towarzyszyło mi przy oględzinach kilku mieszkań. W jednym na przykład w salonie stały prycze, prysznic i umywalka. Ale właścicielka dobytku twierdziła, że moment zajmie pozbycie się ich z tegoż pokoju ;) Inne mieszkania były.. fajne. Po prostu. Każdemu czegoś brakowało. Albo przestrzeni, albo bezpiecznego sąsiedztwa, albo...

   Znalazłam wreszcie mieszkanie o powierzchni 70 metrów, z dużym salonem, w którym stała koza. Na podłodze był piękny parkiet. Zniechęcało mnie trochę, że mieszkanie było dość niskie (niższe niż standardowe), oraz że było do generalnego remontu (grzyb w pokojach, łazienka cała od stóp do głów w kobaltowych kaflach we wzorki). Jednak urzekł mnie potencjał salonu. No i ten kominek... Uznałam, że chętnie poznam szczegóły oferty. Mój entuzjazm ostygł, gdy okazało się, że w ogłoszeniu zapewniano o niedawno wymienianych oknach, a te, które widziałam, były bardzo stare i nieszczelne. Poza tym piec niesprawny, sprzęt w kuchni niby nowy, ale drzwi od piekarnika odpadają.. Wróciłam do domu i kolejnego dnia zaczęłam ponownie przeglądać oferty. No i przepadłam...

Moim oczom ukazało się mieszkanie, które nie dość, że na pierwszy rzut oka było piękne, to jeszcze miało Wszystko, o czym marzyłam ja i o czym marzył pan domu. Naturalnie, był wykusz, były wysokie okna, wysokie sufity, amfiladowy układ pomieszczeń, choć z zamurowanymi przejściami. Kuchnia z balkonem, spiżarnią i pomieszczeniem gospodarczym, albo..gospodarskim - lubię to określenie, brzmi jakoś tak..dostojniej ;) I salon - przepiękny, duży, słoneczny. Zakochałam się w tym mieszkaniu widząc je w internecie. Niemal biegłam, by obejrzeć je na żywo. A gdy zobaczyłam - nie mogłam z siebie wykrztusić słowa. Już od wejścia wiedziałam, że to dom dla mnie. Poczułam to. Właściciele mieszkania nie mogli spotkać się ze mną, więc mnie i pracownika biura nieruchomości wpuściła ich mama. Widziała moją reakcję na mieszkanie i powiedziała mi po cichutku, że ma nadzieję, że uda nam się je kupić, bo widać, że ja doceniam jego potencjał i że będę je kochać jak jej dzieci.

Pan domu czekając na pierwszą wizytę w mieszkaniu obgryzł wszystkie paznokcie. Nie, żartowałam, nie obgryzał ich nigdy - chciałam dodać ciut dramatyzmu.. ;) No ale stresował się niemiłosiernie. Niepotrzebnie. Gdy do niego wszedł, wziął i się zakochał, jak ja. Trzeci członek rodziny podobnie.

   Formalności trochę trwały, ale wszystko poszło gładko i bardzo sympatycznie. 

Napiszę jeszcze, co istotne, że mieszkanie było po częściowym remoncie, jednak my "robimy je" po swojemu. 

Tak wyglądało tuż po kupnie..


To moja przyszła (obecna) pracownia:




Pokój dziecka:




Salon:




Hol: 




Sypialnia:




I wymarzona kuchnia :) 



Witam Was bardzo, bardzo serdecznie... :)

CDN...




Komentarze

  1. Podglądam od pewnego czasu wasze nowe miejsce na ziemi, bardzo mi się podoba jego styl i klimat.
    Decyzja o założeniu nowego bloga jest w pełni uzasadniona, popieram.: ))
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  2. witam na nowym blogu, zapisałam i będę cię odwiedzać , pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty